Dobór tematu trzeba przyznać - znakomity. Ten kawałek historii jest dla większości dość mało znany i tym samym jeszcze nie tak bardzo wyeksploatowany, jak np. jakieś tam "Napoleony w Gdańsku" czy "Niezłomni Polacy we wrogim sobie Gdańsku". Opowieść o Leszczyńskim i tym wszystkim, co się w jego czasach działo, spokojnie mogłaby posłużyć jako wyśmienity materiał na kinowy hit, księgarniany wielotomowy bestseller, a nawet na grę komputerową. Wyłuskać z tego bogactwa dobry "surowiec" na wystawę nie było rzeczą prostą i uważam, że to się autorowi(om) scenariusza udało.
Tak więc uzbrojona w testera i smoka, a także w całkiem sporą garść informacji z oficjalnych i mniej oficjalnych, aczkolwiek wiarygodnych źródeł, wkroczyłam, aby się zmierzyć z tegorocznym największym wystawienniczym przedsięwzięciem Muzeum Historycznego Miasta Gdańska. Już na wewnętrznym dziedzińcu miał powitać nas duch pola walki, "z uczuciem grozy, słyszalnym echem bitwy, zapachem prochu" [pożyczone z oficjalnej strony MHMG]. No może i na szczęście, ale nic takiego nam jednak nie towarzyszyło - ot trzy manekiny w mundurach, trochę słomianego bałaganu i flinta porzucona przez któregoś z rekonstruktorów, która jak stwierdził smok - nie do końca wpisuje się w temat, ale cóż... W każdym razie piszący oficjalny tekst trochę przesadził z tym całym klimatem grozy, a ja miałam wrażenie, że ta pierwsza część ekspozycji pozostała przez przypadek nieuprzątnięta po poprzedniej czasowej wystawie o "napoleońskim Gdańsku".
Następnie wpadliśmy do sali poświęconej wizerunkom i jeszcze raz wizerunkom. Był i Staś Leszczyński i August II, i Karol XII, i Jabłonowski (Jan Stanisław, który po detronizacji Sasa przez chwilę był nawet wysuwany na tron Rzeplitej) i wielu innych. Malarstwo portretowe plus ryciny, jedna obok drugiej, do tego w niewielkiej sali, która sprawia wrażenie korytarza niestety mnie osobiście męczy. Jest to klasyczny przykład na "zmasowanie obiektów płaskich", które właściwie już po chwili przegląda się pobieżnie, bez jakiejś szczególnej refleksji. Zachowanie testera, który błyskawicznie zaczął marudzić i gorączkowo rozglądać się za jakimś miejscem do siedzenia tylko potwierdziło moje odczucia. Żeby jednak nie pozostać wrednym, kunim malkontentem dodam, że przeanalizowałam etykietarz i chylę czoła przed solidnym wyczyszczeniem najznamienitszych Gabinetów Rycin i Kolekcji Malarstwa z artefaktów. Każda licząca się w kraju instytucja użyczyła na tę wystawę swoje skarby. Największą niespodzianką jest dla mnie Kozłówka (dawna rezydencja Zamoyskich, obecnie Muzeum), które dotąd kojarzyło mi się niemal wyłącznie z Centralną Składnicą Kafli. Mam mocne postanowienie wiercenia dziury w brzuchu smoka tak długo, aż nas tam zabierze na muzealne łowy.
sala 1: wizerunki, wizerunki, wizerunki.... |
sala 2: multimedia |
sala 2: kocioł artyleryjski z herbem Sasów |
sala 3 |
sala 4 |
ostatnia sala |
GARŚĆ INFORMACJI:
Muzeum Historyczne Miasta Gdańska
Ratusz Głównego Miasta
ul. Długa 46/47
80-831 Gdańsk
tel. (0-58) 767-91-00
Muzeum można zwiedzać cały rok, od poniedziałku do niedzieli w godz.
poniedziałek 9:00 - 13:00
wtorek - czwartek 9:00 - 16:00
piątek - sobota 9:00 - 18:00
niedziela 10:00 - 16:00
Ceny biletów indywidualnych:
normalny: 12 zł
ulgowy: 6 zł
szkolny: 1 zł
bilet rodzinny: 20 zł (do ośmiu osób, w tym dwoje dorosłych)
Inne:
Czas zwiedzania wystawy: ok. 0,5 - 1,5 h
Parking: brak muzealnego, można szukać miejsca płatnego na Głównym Mieście (bardzo trudne zadanie)
Toaleta: jest - bezpłatna
Gastronomia: jest w Ratuszu + dużo puktów w pobliżu
Pamiątki: sklep muzealny + dużo punktów w pobliżu
Atrakcje dla dzieci (0-10 pkt.): max. 2 pkt. (dwa urządzenia multimedialne, manekiny żołnierzy, miniatury statków - generalnie wystawa nie uwzględnia najmłodszych gości)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz