poniedziałek, 16 czerwca 2014

Gusła i zabobony w słusznej sprawie - Węsiory

Tej soboty dane nam było sprawdzić, w którym miejscu przebiega wyprawowy limes wytrzymałości kuniej, smoczej i testerowej. Po pierwsze, można było się całkiem przyzwoicie wyspać i leniwie wysnuć po domowych pieleszach, bo wyjechaliśmy  dopiero ok. 11, a i tak udało nam się przejechać ponad 200 km, zaliczając kilka świetnych miejsc i wracając do domowego zacisza przed zmrokiem w nie najgorszej jeszcze formie. Po środkowe - pozwoliło to opracować metody planowania takich wypadów w przyszłości - a pomysły na kolejne "kółka 200 km" kiełkują w kuniej głowie intensywnie. Po ostatnie - kuna z całego towarzystwa jest najbardziej nienasycona - zapomina o jedzeniu, piciu (raz tylko miała potrzebę bliskiego spotkania z kofeiną), zmęczeniu, porze dnia i innych takich... Wniosek jest jeden - kuna musi się pilnować, aby nie stracić z oczu kondycji testera i smoka - inaczej kiedyś się ta dwójka zbuntuje i więcej z kuną nigdzie się nie wybiorą. Dosyć jednak pisaniny o sprawach pobocznych - miało być bowiem o gusłach i zabobonach.

Otóż tym razem postanowiliśmy zobaczyć rezerwat archeologiczny w Węsiorach, który szumnie zwany jest polskim Stonehenge (dzielnie co prawda rywalizując o to miano z innym polskim Stonehenge, czyli Odrami) . Szczegółową historię kamiennych kręgów i kurhanów, związanych z tzw. kulturą wielbarską można sobie wywikipediować, przegooglować bądź wyeksploatować w tradycyjny, biblioteczny sposób. Moją ambicją nie jest produkcja w tym miejscu naukowych czy popularnonaukowych tekstów, a jedynie subiektywne relacjonowanie tego, co kunę w danym miejscu urzekło bądź ugryzło.

mapa rezerwatu
widok z chramu na krąg strażnika
W każdym razie megality przypisuje się Gotom, którzy siedzieli sobie na północ od Bałtyku do czasu, kiedy uznali, że fajnie byłoby posiedzieć dla odmiany na południu. I tak gdzieś ok. I wieku n.e. wpakowali się na 3 statki i wylądowali w Gothiscandze, czyli na terenach obecnie penetrowanych przez kunę. W sumie to przypłynęli na dwóch statkach, trzeci bowiem, wypełniony wg Jordanesa "opieszałymi z charakteru i ociężałymi w ruchach" Gepidami, dobił do brzegu nieco później. Zdaje się, że Gotom i spóźnialskim Gepidom całkiem przyjemnie się tu mieszkało i gdyby nie Hunowie, którzy posiedli dar skutecznego promowania wśród ludów wędrówek, pewnie jeszcze dziś można by było spotkać jakiegoś Gota i dokładnie odpytać, na cóż im były te kamienne kręgi (no bo kurhany, to raczej wiadomo).

Goci nie pozostawili żadnych wskazówek, do czego to cudo im  służyło, co stało się zaczątkiem namnażania różnych czasem prawdopodobnych, a czasami dziwacznych hipotez, z ufoludkami i demonami na czele. Można więc poczytać sobie o miejscach świętych, rytualnych, wiecowych, sądowych, grzebalnych (tak, kręgi uważane były za specyficzny rodzaj pochówków) i oczywiście magiczno-kosmicznych. A jakie opowieści krążyły i nadal krążą drogą ustną, strach pomyśleć. Paradoksalnie jednak możliwe, że ten strach ocalił unikatowe miejsce przed zniszczeniem poprzez pozyskiwanie surowca do nowych inwestycji budowlanych w okolicy czy zwyczajnej, bezsensownej dewastacji.

fragmenty kręgów
kurhany

Dowodem na to, że mrożące krew w żyłach historyjki wciąż chyba jeszcze działają, są poprzyczepiane do drzew ostrzeżenia przed naruszaniem kamiennych kręgów, poprzez zabieranie stamtąd czegokolwiek na pamiątkę. Świadectwem na działanie pradawnej klątwy ma być los  nieszczęsnej kobieciny, która zagarnęła do torebki kamyczek (mniemam, że jeden z kamieni tworzących krąg nie zmieściłby się do damskiej torebki), wywołując przez to nie tylko różne schorzenia i wypadki ze stłuczonym w zlewie kubkiem na czele, ale i śmierć w płomieniach dwóch bogu ducha winnych sąsiadów oraz nawiedzenia własnego domu przez najprawdziwsze krasnale.

żółta karta z ostrzeżeniem przed klątwą

Skromnym, kunim zdaniem - każdy sposób jest dobry, jeżeli jest skutecznie użyty w słusznej sprawie. Dlaczego tradycyjnej edukacji nie wspomagać taką makabryczno-groteskową promocją? Przesądy i gusła nadal cieszą się doskonałym zdrowiem w naszym arcynowoczesnym i postępowym społeczeństwie, a w Węsiorach nie jedną zapewne rączkę powstrzymały przed kradzieżą czy zniszczeniem. Dzięki temu możemy się cieszyć "magią" tego pięknego miejsca i w wolnych chwilach ładować nasze wyeksploatowane codziennością akumulatory.

kurhan przy kręgu spotkań

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz