Z tym Biskupinem to było sporo zamieszania. Planując wyprawę po Wielkopolsce kuna umieściła go na końcu trasy jako ewentualność, gdyby jeszcze starczyło czasu, siły i ochoty. Smok też się tam szczególnie nie garnął - zwiedził Biskupin wieki temu i nie wyniósł stamtąd szczególnie ekscytujących wspomnień. Ot kawał pola odgrodzonego wałem z palisadą, długie chałupy z bali i grająca we wszystkich chyba histerycznych polskich produkcjach brama. Jednak coś już na trasie zmusiło kunę do odwrócenia mapy o 180 stopni i tym samym Biskupin znalazł się na samym początku naszego objazdu. Założyliśmy, że nie zabawimy tam długo, no najwyżej godzinkę, zupełnie nie przewidując, co się wydarzy. Przybyliśmy więc na miejsce, nie przeczuwając, że zrabowane nam zostaną 3 godziny trasy, a my opuszczając Biskupin będziemy zachwyceni.
Zaopatrzeni w wejściówki i mapki wkroczyliśmy na teren tego najsłynniejszego w Polsce rezerwatu archeologicznego. Trzeba szczerze przyznać, że jest on ogromny i wciąż nie przestaje rosnąć. Trochę zmodyfikowaliśmy oficjalną trasę biorąc na pierwszy ogień ikonę Biskupina, czyli odtworzoną osadę łużycką. Wielokrotnie przeglądając ilustracje i makiety kunie wydawało się, że osada jest znacznie większa pod względem powierzchni. Słynna brama też nie robiła takiego wrażenia, głównie chyba przez to, iż nasza trójka widywała już podobne konstrukcje w Faktorii w Pruszczu Gdańskim czy na grodzisku w Sopocie. Ciekawie zaczęło się jednak robić dopiero po wejściu między tę prahistoryczną zabudowę szeregową, której długość robiła niesamowite wrażenie. Na wyobraźnię działały też niesamowicie grube strzechy. No i wnętrza zrekonstruowanych domostw - te najmocniej przypadły do gustu testerowi, który namiętnie wspinał się schodami w stylu łużyckim do sypialni umiejscowionej na czymś, co dziś śmiało zostałoby okrzyknięte antresolą. Tyle w jednym szeregu, natomiast drugi zasiedlili rzemieślnicy prezentujący dawne profesje w formie warsztatów i pokazów oraz sprzedający swoje wyroby. Kuna do tej pory zachodzi w głowę, dlaczego w jednej instytucji taka forma żywej edukacji działa, a w innej kompletnie nie wychodzi. Kluczem do sukcesu jest bez wątpienia przyjazna postawa gospodarza, który tu w Biskupinie nie zaoferował co prawda etatów, ale zapewnił noclegi, "chaty do zasiedlenia" oraz wsparcie merytoryczne i techniczne. Tylko się od nich uczyć.
 |
w sercu łużyckiej osady |
 |
salon |
 |
u garncarza |
|
Dalej zawędrowaliśmy do obozowiska mezolitycznego, aby przenieść się w czasy, kiedy nikomu nie śniło się, aby zasiąść na dłużej na swoich czterech literach i wyprodukować cokolwiek (w pierwszej kolejności chodzi oczywiście o jedzenie). Czas rolnictwa, hodowli i tym samym osiedlania się miał nastąpić dopiero w następnej epoce - neolicie. Człowiek mezolityczny trudnił się łowiectwem i zbieractwem, a przemieszczając się bez przerwy wznosił co najwyżej takie chroniące go szałasy. Obie z testerem wypróbowałyśmy mezolitycznych luksusów, pakując się do wnętrza tych krzaczasto-liściasto-trawiastych konstrukcji i mimo pewnych irytujących niedogodności w postaci chmar komarów, była to dla nas niezła frajda.
 |
jeden z szałasów |
Z obozu łowców i zbieraczy przenieśliśmy się na dawny plan filmu Stara Baśń - nieopodal bowiem odnaleźliśmy Zagrodę Wisza. Filmowcy pozostawili po sobie scenografię, która zapewne zostanie doskonale zagospodarowana w rezerwacie. Postanowiliśmy wtedy, że po powrocie testera czeka seans filmowy, tym bardziej, że już nieco skrócona i uproszczona wersja o królu Popielu, którego myszy zjadły została dziecku podana. Tak też się po powrocie stało - tester obejrzał film od deski do deski i pierwsze zdanie, które padło nim przeleciały napisy końcowe - To nie prawda, że Popiela zjadły myszy! Grunt to konfrontacja ze sobą uświęconych, lecz niekoniecznie sprawdzonych dogmatów.
 |
zagroda Wisza |
|
Kolejnym naszym dłuższym przystankiem stała się stacja archeologii doświadczalnej i pawilon muzealny, jednak o tym pawilonie i jego otoczeniu będzie w innym miejscu. Nieopodal wzniesiona została wioska wczesnośredniowieczna, która stanowi rekonstrukcję oryginalnego znaleziska archeologicznego w tym miejscu, datowanego na VIII-X w. Była to typowa okolnica z dużym, pustym majdanem oraz wieńcem niewielkich domostw wzniesionych w technice częściowo zrębowej oraz słupowo-plecionkowej. Analogicznie do osady łużyckiej, tę także zasiedlili rzemieślnicy prowadzący warsztaty i handlujący swoimi wyrobami.
 |
fragment wczesnopiastowskiej okolnicy |
Ostatnim punktem naszej eksploracji Biskupina były dwie długie chaty neolityczne, które w oficjalnej trasie turystycznej figurowały jako przystanek nr 1. Chaty faktycznie były niewiarygodnie wielkie, łamiąc utarte przekonanie, że im dalej w przeszłość, to wszystko powinno być stopniowo mniejszych rozmiarów. Wokół chat założono neolityczny "ogród" z roślinami uprawianymi w tym okresie, a niewielkim oddaleniu od osady zorganizowano poletka obsiane gatunkami znanych w najmłodszej epoce kamienia zbóż. Co ciekawe, poletka obsiane zostały niezwykle równo, niemal pod linijkę - zabieg ten zdaje się pozornie tworzyć sztuczną rzeczywistość, ale posiada wielki walor edukacyjny - ponieważ w takim rozmieszczeniu łatwiej sobie porównać i przyswoić rodzaje zbóż.
 |
neolityczny długu dom z neolitycznym ogródkiem |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz