wtorek, 15 lipca 2014

Muzeum Miasta Gdyni

Ten weekend ze względów rodzinnych był bardzo stacjonarny, co nie znaczy, że spokojny i pobawiony atrakcji. Co prawda kunie marzyło się wybyć pod Grunwald, ale cóż - siła wyższa. Zresztą może i dobrze - kuna widziała na jednym z portali społecznościowych relację z niewątpliwej atrakcji, czyli pojawienia się Dody Elektrody wśród rycerstwa i jakoś przestała żałować, że kolejny raz Grunwald jej przeszedł koło nosa. Cóż mimo upływu czasu nic się nie zmienia - kiedyś hucznie promował się na polu bitwy Andrzej Lepper, obecnie zaś jedyna prawdziwa królowa szturmowała pole bitwy. Ok, przynajmniej media mają o czym szumieć.

My za to testera wyposażyliśmy w aparat fotograficzny, co miejmy nadzieję, zaowocuje nową jakością przyszłych wojaży. Póki co młody adept fotografii wytrwale szlifuje swe umiejętności, a kuna dalej uzupełnia relacje, tym razem o Muzeum Miasta Gdyni.

Dla kuny jest to muzeum marzeń - dokładnie takie, jakie powinno być. Kuna co prawda bierze na warsztat wyłącznie wystawę stałą, ukazującą fantastyczne dzieje tego miasta (tak - smok, gdy tu zajrzy, pewnie zacznie zionąć ogniem, ale na fakty trudno się obrażać), bo z wystaw czasowych widziała jedną - świetnie zaprojektowaną, ale materiału na elaborat nawet niewielki jest w tym przypadku zdecydowanie za mało. Natomiast po wyjściu ze stałej wystawy można powiedzieć, że historię Gdyni w pigułce się przyswoiło, głównie dzięki przeróżnym nowoczesnym "sztuczkom", których niestety w innych muzeach wciąż jeszcze brakuje.

Na dzień dobry to miejsce czaruje wystawą MM Modernizm - pozornie sterylna sala wypełniona ekranami, na których można oglądać zdjęcia gdyńskiej architektury. Gdy jednak podejdzie się bezpośrednio pod ścianę, każda fotografia ożywa, ponieważ okazuje się, że zbliżenie do obiektu powoduje uruchomienie projekcji archiwanego filmu. Takie czary-mary zadziałały bardzo intensywnie zwłaszcza na testera, który bliski zahipnotyzowaniu, nie potrafił przepuścić żadnemu z ekranów. Gdyby tylko zezwolić, potafiłby spędzić nawet i godzinę, wpatrując się w ten dzisiaj już odległy świat. Na wprowadzanie pojęcia modernizmu było w przypadku pięciolatka jeszcze zbyt wcześnie, ale tester doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ogląda dawną, tajemniczą, ale jakże piękną epokę. Odnoszę wrażenie, że dla testera na razie istnieje tu i teraz, czyli po prostu teraźniejszość, a przeszłość jest utożsamiana ze średniowieczem, dokładniej zamkami, rycerstwem i kościołami (które są nudne!!!). Tu natomiast dziecko odkryło boczną uliczkę, którą trudno gdzieś konkretnie przyporządkować, zwłaszcza chronologicznie, ale też właśnie z tego powodu stała się ona tak wciągająca. Gdyńskie dwudziestolecie międzywojene okazało się bardziej baśniowe niż oswojone wieki średnie.

MM Modernizm
Dalej rozpoczyna się już właściwa wędrówka po wystawie stałej. Pierwszym takim wyrazistym tematem jest budowa i dynamiczny rozwój portu. Odsłaniane są kolejno znaczące podtematy - sam proces rozbudowy portu, rodzący się przemysł stoczniowy, marynarka wojenna, rozwój importu i eksportu, a wreszcie żegluga pasażerska. Ten ostatni wątek dla każdego, kto zetknął się z twórczością Karola Borchardta może wycisnąć nawet ukradkową łezkę wzruszenia - jest bowiem i zaaranżowana kabina pasażerska, i stolik restauracyjny wraz z menu jednego z legendarnych przedwojennych transatlantyków, tzw. Klejnotów Księżnej Dagmary (t.j. nabyta w 1930 r. przez polski rząd duńska linia żeglugowa, w skład której wchodziły SS Kościuszko, SS Polonia, SS Pułaski). Autentycznie unosi się w tym miejscu duch Szamana Morskiego, czyli kapitana Eustazego Borkowskiego oraz kapitana Mamerta Stankiewicza "Znaczy kapitana". Widz niemal czeka, aż usłyszy gdzieś za sobą "Kooochany Mój..."

 import i eksport - wewnątrz skrzyń wiodące towary
morze, nasze morze...
kabina pasażerka
oraz restauracja
Kolejnym tematem bajecznie zobrazowanym jest Gdynia jako letnisko, miejsce wypoczynku, rozrywek, sielskiej atmosfery - faktycznie, jak nazwa wystawy głosi - Arkadia. Zostały tu zaaranżowane i kawiarnia, i plaża, wnętrza domów, sklep oraz najprawdopodobniej urząd pocztowy. Mimo tak wielu różnych eksponatów, autorzy koncepcji tej wystawy wzorcowo użyli zabytków jako rekwizytów tworzących jasną i czytelną fabułę - tę część, mimo statyki ogląda się jak przyjemny, lekki film. Co prawda nie wskazane jest rozkładać się na leżakach, ale już wejść do wnętrza sklepu, w poszukiwaniu niezbędnych i tych zupełnie niepotrzebnych towarów - jak najbardziej. Nie zapomniano też o najmłodszych gościach, którzy w witrynach mogą obejrzeć zabawki, jakimi bawili się ich pradziadkowie.

kawiarnia
i na plaży
wnętrze mieszkalne
i sklepowe
Z beztroskiego, radosnego letniska przechodzi się do tematu poważnego i znacznie trudniejszego. Symboliczną granicę stanowi wnętrze trolejbusu, w którym można zasiąść, ba nawet nim pokierować - pomysł doskonały zwłaszcza dla testera, który nie omieszkał się z okazji skorzystać i naturalnie nie pozwolił się od tejże okazji oderwać. Trolejbusy uruchomiła w Gdyni firma Danziger Elektrische Strassenbahnen AG podczas okupacji (dokładnie w 1943 r.). Każdemu chyba spoza tzw. Trójmiasta ten środek komunikacji miejskiej kojarzy się właśnie z Gdynią, stając się niemal symbolem miasta - symbolem, którego korzenie tkwią w tym smutnym i mrocznym okresie. W tej części odnaleźć można i nawiązanie do Grudnia 1970, i do Solidarności, i do trudnej prozy życia czasu PRL-u, chociaż Gdynia i tak w oczach pozostałych jawiła się nadal jako okno na świat, w którym żyli inni, bardziej nowocześni, zamożniejsi i szczęśliwsi ludzie, gdzie na ulicy Świętojańskiej można było nabyć towary w innych miejscach niedostępne, gdzie słychać było języki zachodnie, ba nawet czasem pooddychać zachodnim powietrzem. Oczywiście wszystko w sposób przez władze kontrolowany, ponieważ za zachłyśnięcie się owym powietrzem wolności groziły straszne konsekwencje, co dosadnie obrazuje zaaranżowana cela więzienna, do której można zajrzeć. Konkluzja nasuwa się tylko jedna - wbrew pozorom młodego wieku, historia Gdyni jest bogata i niezwykle absorbująca.

wnętrze trolejbusu
trolejbus i neony
spory fragment ekspozycji
wnętrze celi więziennej
Na drugim piętrze rozwinięty został temat letniska - gdzie zaprezentowano stroje dam oraz dziecięce zabawki. Jednakże odnieśliśmy wrażenie, że zabrakło dopiętego na ostatni guzik pomysłu i ta część ekzpozycji wciąż czeka na uzupełnienie. Kiedy to nastąpi - Kuna nie omieszka się dopisać dalszego ciągu.

Czas spędzony w tym miejscu był wspaniały. Wystawy przemyślane, doskonale zaaranżowane, miejscami sposób prezentacji był zaskakujący, jak przykładowo rolę gablot eksponujących artefakty przejęły np. okrągłe okna okrętu. Czuje się  wszędzie troskę gospodarzy o ich gości, zwłaszcza tych najmłodszych, ale też i seniorów, którzy mają do dyspozycji windę i nie muszą tracić sił wspinając się schodami. Nie godzi się nie wspomnieć o specjalnie przygotowanym stoliku dla dzieci, zaopatrzonym w materiały papiernicze, kredki, mazaki i pieczątki. Okazuje się, że dla testera stęplowanie rączek to dopiero prawdziwa, muzealna frajda. A po zwiedzaniu można się rozsiąść wygodnie na leżakach rozstawionych przed wejściem do gmachu i zrelaksować. Szczerze - dla kuny to muzeum jest liderem na muzealnej liście.

gabloty

i jeszcze raz
GARŚĆ INFORMACJI:

Muzeum Miasta Gdyni:
ul. Zawiszy Czarnego 1
81-374 Gdynia
tel: (0-58) 662-09-10 

Muzeum można zwiedzać cały rok, od wtorku do niedzieli w godz. wtorek, środa i piątek 10:00 - 18:00, czwartek 12:00 - 20:00, sobota i niedziela 10:00 - 17:00.

Ceny biletów indywidualnych:
normalny: 7 zł
ulgowy: 4 zł
przedszkolaki bezpłatnie (uczniowie szkół chyba też)
brak w ofercie biletów rodzinnych

Inne:
Czas zwiedzania: ok. 1- 1,5 h
Parking: jest - płatny
Toaleta: jest - bezpłatna
Gastronomia: jest
Pamiątki: sklep muzealny + punkty z pamiątkami w pobliżu Muzeum
Atrakcje dla dzieci (0-10 pkt.): 9 pkt - w tym Muzeum dziecko jest równoprawnym z dorosłymi gościem - ma do swojej dyspozycji multimedia, kącik plastyczny, wnętrze trolejbusa, niektóre ekspozycje są przystępne i czytelne nawet dla przedszkolaka

1 komentarz:

  1. Pięknie dziękujemy za odwiedziny i opis naszej wystawy, którego odkrycie sprawiło nam moc radości - mamy nadzieję, że tyle samo ile miał Tester przeniesiony magią technologii w zamierzchłe lata 30te :)
    Serdecznie pozdrawiamy i zapraszamy na kolejne odsłony MM projektu, które pieczołowicie przygotowujemy do testowania :)
    https://www.facebook.com/MMModernizm

    OdpowiedzUsuń